Kilka lat temu kupiłam (chyba w Tesco) zwykły, prosty, bez żadnych zdobień zegar ścienny. Miał być wyraźny i odmierzać czas w kuchni. Swoje zadanie spełnia fantastycznie tyle tylko, że mi się znudził.
Szkoda było mi kupować nowy, skoro ten działa. :-) Wpadłam na pomysł, aby zagospodarować trochę popołudnia Dorotce (6). Z łatwością ściągnęłam plastikowe zabezpieczenie tarczy, córce dałam pisaki i dmuchacze i powiedziałam: "Narysuj coś, żeby od rana było radośnie!".
W ten sposób powstał nasz optymistyczny czasomierz. :-)
Przyznam się, że teraz z radością patrzę na niego! Wiem, że jest stworzony z miłością i nikt na świecie takiego nie ma. :-) Może w Waszych domach wiszą takie smutne zegary , które tylko czekają na danie im "nowego życia"? Ze starego coś nowego, a jaka artystka dumna!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
pewnie, że miło :)
OdpowiedzUsuńalexanderkowo.blogspot.com
Świetny pomysł a zegar jedyny w swoim rodzaju :)
OdpowiedzUsuńO, super teraz wygląda!
OdpowiedzUsuń