Ads 468x60px

środa, 23 kwietnia 2014

Światowy Dzień Książki uczciliśmy godnie...

Z okazji dzisiejszego święta, zrobiłam dzieciom wielką frajdę - wieczór baśni. Nasze maluchy bardzo lubią słuchać bajek, na ogół zaszczyt czytania ma tata, ale dzisiaj wypadło to na mnie. Wybrałam dla nich moją ukochana książkę z dzieciństwa: "Bajarka opowiada" w opracowaniu Marii Niklewiczowej. Jest to książka "wystana" przez moją mamę w księgarni, w pierwszej połowie lat 80 ubiegłego wieku. Zapłaciła za nią 400 zł! ;-) Pamiętam, że opowiadań z tej książki mogłam słuchać "na okrągło" i nigdy mi się nie nudziły. Najwięcej zamęczałam nią dziadka i z nim najbardziej mi się kojarzy.
"Bajarka opowiada" to zbiór baśni z całego świata, takich dla dzieci, jak i dorosłych. Każda oczywiście z morałem. Kiedy byłam małą dziewczynką inaczej je postrzegałam niż teraz, ale nadal czytam je z zachwytem. Historie mają różne korzenie m.in. arabskie, skandynawskie, indyjskie, rosyjskie, afrykańskie i oczywiście polskie. Różnorodność ich sprawia, że czytanie jest prawdziwą przyjemnością. Mamy szanse przenieść się w świat rusałek, mówiących zwierząt, dzielnych rycerzy i księżniczek. Jeśli jeszcze tej książki nie znacie, to gorąco polecam!
Nasz egzemplarz ma już 32 lata. Czasy nieco się zmieniły, nie ma już tamtej księgarni... Pozostała ponadczasowość baśni.
Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Zysk i S-ka wznowiło wydanie tej książki. Jeśli nie macie pomysłu na prezent zwłaszcza dla "mola ksiazkowego", naprawdę warto zainwestować w tą pozycję!

wtorek, 22 kwietnia 2014

Wymiana blogowa - edycja "zajączkowa" :-)

Tyle oczekiwania i nawet się człowiek nie obejrzał, jak święta minęły. Nasze w tym roku za sprawą jelitówki były bardzo oryginalne, ale szczerze nikomu nie polecam takiego stylu świętowania. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień pozwoli nam na normalne funkcjonowanie. Teraz o przyjemnych rzeczach. :-) Tradycyjnie już braliśmy udział w wymiance blogowej, tym razem "zającowej". Bardzo lubię takie zabawy, zwłaszcza, że przypomina mi to czasy Szkoły Podstawowej, kiedy losowaliśmy osobę, której  zrobimy prezent świąteczny. Tu jest jeszcze więcej zabawy, bo tak na prawdę nie znamy osoby, obdarowywanej i tej, która robi paczkę dla nas. Tym razem nas wylosowała nas Kamila z bloga pełno kolorowych bąbelków. Paczka jest cudowna! Moje dzieciaki oszalały na punkcie ręcznie robionego królika, który zajmuję honorowe miejsce na naszym stole. W przesyłce znalazły się też słodycze i prezenty przygotowane specjalnie dla dzieci. Pawełek, kiedy wyciągnął swoją piracką chustkę, kazał sobie ubrać i od razu spytał kiedy jedziemy na szanty. :-) Jeszcze raz serdecznie dziękujemy, a Wam polecamy takie akcje, bo to super zabawa :-)
Paczuszka w całej okazałości:
Radość odpakowywania!
Hi, hi! W naszym domu nie jest zimno, ale nową czapę trzeba przetestować, nawet jak się jest w piżamie :-)

piątek, 18 kwietnia 2014

Dziecko w kuchni: Pieczemy koszyczek do święconki

Od kilku lat staram się, aby w święta na stole pojawił się koszyczek, ale nie byle jaki, a taki pieczony. Nie jest on może idealnie wypleciony, ale jest nasz i nam się podoba. :) Do pomocy w przygotowaniu takiego koszyczka angażuje dzieciaki, które maja z tego nie lada frajdę. W tym roku moim pomocnikiem był Pawełek, bo Dorotka akurat była w przedszkolu, ona za to będzie ze mną robiła galaretkę z chrzanu, bez której nie ma świąt.
Nasz przepis:
składniki na 2 koszyczki ( na miseczkę lub formę babkową 20-22 cm)
4 szklanki mąki
szklanka mleka
jedno jajko do ciasta + drugie do posmarowania
3 dkg drożdży świeżych
4 łyżki oleju
pół łyżeczki soli
1/4 szklanki cukru
Wykonanie:
Mąkę wsypać do miski dodając sól i wymieszać. W środku zrobić dołek do którego wsypujemy cukier, pokruszone drożdże i zalewamy to połowa letniego mleka. Zasypujemy delikatnie mąką. Odstawiamy na 15 minut. Po tym czasie, kiedy drożdże już urosną, zagniatamy ciasto dodając olej, pozostałe mleko i jajko. Wyrabiamy ciasto, jeśli by się kleiło dodajemy odrobinę mąki.  Kiedy mamy już dobrze wyrobione odstawiamy w ciepłe miejsce na 1,5 godziny.
Po tym czasie dzielimy ciasto na połowę i zaczynamy robić długie wałeczki, które nakładamy na miskę pokrytą folią aluminiową ( posmarowana jest olejem). Pionowe paseczki łączymy u góry, tak aby nam opadały tworząc bazę do koszyka. Wszystkie końcówki dokładnie sklejamy u góry, aby dno koszyka było solidne. Kolejnymi długimi wałeczkami przeplatamy koszyk. Kiedy już koszyk jest gotowy
Smarujemy go roztrzepanym jajkiem i wstawiamy do piekarnika na około 25-30 minut w 180 stopni Celsjusza, aż się zrumieni.
Tak wygląda nasz gotowy wyrób. Jestem z niego bardzo dumna, bo praktycznie cały koszyczek zrobił Pawełek.
Zrobiliśmy tez drugą wersję, z przyklejonym okrągłym spodem, do którego zrobiliśmy okrągłe uszka, niestety chwila mojej nieuwagi i został skonsumowany. :) Rodzinnie stwierdziliśmy, że ciasto wyszło dobre, Pawełek musiał się nawet ta informacją podzielić z babcią.
Życzymy Wam udanych wypieków. 

piątek, 4 kwietnia 2014

Konkurs: "Wiosenna Skarpeta"

W poprzednim poście obiecałam niespodziankę - oto i ona:

Konkurs na projekt wiosennej skarpetki!

Moja koleżanka Pani Skarpeta sprezentowała dla Dorotki (6) fantastyczne rajstopki firmy MP, których jest oficjalnym dystrybutorem na Polskę. Są to produkty wytwarzane w Danii z przeszło 70 letnią tradycją.
Ha! Nie myślałam, że aż tak skradną moje serce - miłe w dotyku, w pięknych kolorach i wzorach.
Dorota ma tendencję do niszczenia rajstop i skarpet, ale te dają radę! Ładnie dopasowują się do nóg, nic się z nimi nie dzieję nawet po wielu praniach (w naszym przypadku było to już 9 prań i nawet nie ma śladu użytkowania, mimo iż były mocno testowane), a dodatkowo są wykonane z bezpiecznych materiałów.
W produktach MP podoba mi się tez to, że każda kolekcja jest wyjątkowa i tylko na dany sezon.
Nie są to może produkty tanie, ale zdecydowanie warte swojej ceny.
Kiedy się spotkałyśmy z Małgosią na kawie rozmawiałyśmy też o wzorach jakie mogłyby być i tu pojawił się pomysł konkursu właśnie na stworzenie wiosennej skarpetki.
Jak konkurs to i musi być regulamin :)

Regulamin

  1. Należy wykonać pracę plastyczną pt. „Wiosenna Skarpeta”, techniką dowolną.
  2. Zrobić zdjęcie pracy „wiosennej skarpety” i przesłać na adres: paniskarpeta@wp.pl podając imię i nazwisko uczestnika konkursu, bądź pracę dostarczyć osobiście do biura Pani Skarpety, ul. Czerkaska 32 w Bydgoszczy.
  3. Wyrazić zgodę na przetwarzanie i wykorzystanie nadesłanych prac przez Panią Skarpetę i porady-mamy.pl.
  4. Prace będą umieszczone na blogu Pani Skarpety i porady-mamy.pl.
  5. Spośród nadesłanych prac Organizatorzy wybiorą 3 prace.
  6. Nagrody: I nagroda- rajstopy MP Socks, II nagroda- legginsy MP Socks, III nagroda - skarpetki MP Socks.
  7. Po ogłoszeniu wyników zwycięzcy w ciągu 7 dni zobowiązani są do podania danych adresowych, na które zostaną przesłane nagrody. W przypadku braku informacji - nagroda przechodzi na innego uczestnika konkursu.
  8. Nagrody zostaną wysłane w ciągu 7 dni roboczych od daty otrzymania danych adresowych.
  9. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo odwołania konkursu jeśli liczba zgłoszeń prac konkursowych będzie mniejsza niż 7 prac.
Liczymy na Waszą kreatywność! Produkty MP są fantastyczne. :)

czwartek, 3 kwietnia 2014

W Walii zakochani...

Moją teorię, że czas zdecydowanie za szybko leci potwierdzam po raz kolejny. :-)
Dopiero co nie mogłam się doczekać wyjazdu, a już jesteśmy w domu, z Dorotką (6) starszą o rok. Podróż uświadomiła mi, że nadal nie lubię latać samolotem, ale i tak warto było się przełamać, żeby spędzić te kilka cudownych dni. Bardzo żałuję, że naszego rodzeństwa nie ma tak blisko, na miejscu,  ale cóż zrobić...
Wkurza mnie polityka naszego państwa, która doprowadza do emigracji tak wielu młodych, a nawet całych rodzin, ale ilekroć tam jestem wcale się nie dziwię ludziom, że wybierają taką drogę.
Dobra koniec smęcenia, życie jest takie a nie inne i trzeba i cieszyć się z każdego dnia.
Tydzień, który dane było mam spędzić w Llandudno był fantastyczny. Góry, morze, rzeka, czyste powietrze,  tramwaje no i oczywiście mój brat i bratowa z ich malutkim "groszkiem" (w zasadzie to już ze "śliweczką" ;-)) to to, czego potrzebowałam. Nasza dwójka dzieci, wiecznie w ruchu i z rozgadaną buzią... ale zdecydowanie odpoczęłam. Wreszcie mogłam się nagadać z nimi "na żywo", a nawet po 15 latach pobujać się z bratem na huśtawce. :-)
Odwiedziłam wiele pięknych miejsc, pobuszowałam w sklepach charytatywnych (uwielbiam!), a w których kilka fajnych rzeczy znalazłam, a nawet zjadłam pierwszego w tym roku grilla, oczywiście z kiełbaski kupionej w polskim sklepie. Na spacerze z dziećmi przeżyliśmy rzadko spotykaną w tamtych stronach burzę z gradem, tacy jesteśmy wyjątkowi. ;-)
Kilka zdjęć z naszej wyprawy poniżej, a Wam serdecznie polecam tamte strony na wypoczynek. :)
Pawełek (3) próbował zabrać całą plażę do kieszeni. ;-)
Ruiny zamku w Conwy obowiązkowy punkt programu. 
Kiedy Morze Irlandzkie "oddało" nam plaże, czas na poszukiwania muszelek i innych skarbów...
 albo po prostu sprawdzanie temperatury wody.
Zachód słońca nad rzeką, z której, jak stwierdziły moje dzieci, ktoś wyciągnął korek.
Fish & chips z groszkiem to obowiązkowe danie. Może trochę tłuste, ale pyszne! Tu akurat wersja dziecięcego dania.
 Z czerwonej budki, każdy chciał zadzwonić. :-)
W wigilię Dorotki 6. urodzin pojawił się księżniczkowy torcik.
Niestety czas naszych przyspieszonych wakacji bardzo szybko minął i trzeba było wracać do domu.
Mam nadzieję, że już niedługo znowu się wybierzemy, w tą mająca prawie 2000 km podróż.

PS. A już koło 12:00 zapraszam Was na konkurs :)
 

Obejrzało nas

Tymczasem w Bydgoszczy...