Ads 468x60px

czwartek, 11 grudnia 2014

Wymianka mikołajkowa

Lubicie niespodzianki? Ja uwielbiam, dlatego też po raz kolejny zapisaliśmy się rodzinnie do wymianki mikołajkowej. Jak zawsze było sporo emocji, przy wybieraniu prezentu, który zostawał wysyłany, jak i przy oczekiwaniu na naszą przesyłkę.
W tym roku paczuszka przyszła 2 dni przed Mikołajkami, ale do 6 grudnia nie czekaliśmy z odpakowywaniem. :)
Nasza niespodzianka przywędrowała od Marty i sprawiła wszystkim wiele radości. Ile emocji było przy jej otwieraniu (zwłaszcza, że dzieciaki musiały czekać na jej otwarcie kilka godzin, aż mama wróciła z pracy).  :)

Serdecznie dziękujemy i już czekamy na wiosenną edycję, podczas Świąt Wielkanocnych.

środa, 26 listopada 2014

"Drzewo Jessego" - nasz pomysł na zbliżający się Adwent 2014

W niedzielę rano napisała do mnie koleżanka z pytanie:
Czy z naszymi dziećmi robiłam kiedyś "Drzewo Jessego"? 
Odpowiedź moja była krótka - "nie"...

Muszę się przyznać, że nie wiedziałam na temat tego zwyczaju, ale poszperałam w sieci i naszym domowym Rytaule Rodzinnym - teraz jestem mądrzejsza (i taka skromniutka). :-)
Adwentowy zwyczaj "Drzewa Jessego" czasami zwanego jako "Różdżka Jessego" w Polsce jest mało znamy, ale myślę, że warto to zmienić. W wielu domach wykonuje się kalendarze adwentowe, wieńce, czy też uczęszcza się na Roraty - jest to fajny sposób na przygotowanie się do świat Bożego Narodzenia. My w tym roku stawiamy dodatkowo na poznanie przodków Jezusa.
Nazwa "Drzewo Jessego" nawiązuje do proroctwa Księgi Izajasza 11, 1:
„I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni”,
"Pień Jessego" w proroctwie Izajasza symbolizuje ród królewski Dawida, natomiast odrośl tego pnia wskazuje na Jezusa Chrystusa, pochodzącego z pokolenia Judy i rodu  króla Dawida.
Ostatnio panuje moda na tworzenie drzewa genealogicznego swojej rodziny i wielki szacunek dla osób poszukujących swoich korzeni. Nasze maluchy póki co pytają o babcie, dziadków i ewentualnie pradziadków i póki co starcza im taka wiedza... Z rodowodem Jezusa jest ułatwiona sprawa, bo jest on opisany w Ewangelii Mateusza 1, 1-17 i czas Adwentu to dobry moment na poznanie kilku historii o bożym planie zbawienia.
To teraz krótka instrukcja jak zrobić domowe "Drzewo Jessego".
Do wazonu z wodą wkładamy średnich rozmiarów gałązkę jabłoni, wiśni, śliwki, gruszy czy innego drzewa kwitnącego (według tradycji w sobotę przed I niedzielą lub - jak podaje inne źródło na tydzień przed Adwentem).

Każdego wieczoru czyta się tekst Biblii mówiący o przodkach Jezusa, a następnie wykonuje się symbole pasujące do czytania po to, aby zawiesić go na gałązce. Gotowe ornamenty zaczynamy wieszać od najniższej gałązki, tak, aby na Boże Narodzenie na samej górze zawiesić symbol Jezusa Narodzonego. Pomysłów na wykonanie jest sporo: mogą to być wycinanki, malowane obrazki, wyklejane,zrobione z modeliny czy tez wyszyte im większe zaangażowanie tym ciekawsze drzewko będzie. :-) Mi ze względów czasowych trudno byłoby się zaangażować plastycznie, więc w tym roku stawiamy na gotowe obrazki, które udało mi się znaleźć w internecie


Będą przyklejone na kolorowe kółeczka i myślę, ze dzieciakom się spodobają. W planach mamy czytanie Pisma Świętego dla dzieci, aby tekst był bardziej przestępny dla maluchów. Ciekawa jestem jak plan się zrealizuje w życiu, póki co jestem bardzo optymistycznie nastawiona i nawet już gałązkę jabłoni zorganizowałam. :)
P.S.Ciekawych inspiracji na "Drzewo Jessego" można także znaleźć poszukać na https://majorkids.wordpress.com/inspiracje/.
P.S. I zakwitło na święta, może troszkę nieśmiało, bo trzema listkami, ale zawsze. :) 

wtorek, 18 listopada 2014

DIY: "Kolorowy zegar": Czas płynie nam milej...

Kilka lat temu kupiłam (chyba w Tesco) zwykły, prosty, bez żadnych zdobień zegar ścienny. Miał być wyraźny i odmierzać czas w kuchni. Swoje zadanie spełnia fantastycznie tyle tylko, że mi się znudził.
Szkoda było mi kupować nowy, skoro ten działa. :-) Wpadłam na pomysł, aby zagospodarować trochę popołudnia Dorotce (6). Z łatwością ściągnęłam plastikowe zabezpieczenie tarczy, córce dałam pisaki i dmuchacze i powiedziałam: "Narysuj coś, żeby od rana było radośnie!".
W ten sposób powstał nasz optymistyczny czasomierz. :-)
Przyznam się, że teraz z radością patrzę na niego! Wiem, że jest stworzony z miłością i nikt na świecie takiego nie ma. :-) Może w Waszych domach wiszą takie smutne zegary , które tylko czekają na danie im "nowego życia"? Ze starego coś nowego, a jaka artystka dumna!

piątek, 14 listopada 2014

"I love my blog" - cześć druga, prezentowa :-)

Chyba nie znam osoby, która chociaż od czasu do czasu nie lubi dostawać prezentów. Ja osobiście uwielbiam dawać, ale z otrzymywanych również się ogromnie cieszę. :-) Jadąc na spotkanie do Inowrocławia wiedziałam, że organizatorki przygotowały dla wszystkich upominki, ale nie myślałam, że aż tyle! Wielkie podziękowania dla sponsorów i dziewczyn, bo w nasze ręce trafiły prawdziwe perełki!

SPONSORZY SPOTKANIA :


A teraz upominki, które trafiły w moje ręce...

środa, 5 listopada 2014

"I love my blog" - o spotkaniu prawie idealnym...

... czemu prawie? Otóż wyjaśniam - pięć godzin to zdecydowanie za krótko!
Na wstępie pragnę podziękować Alicji i Patrycji za tak profesjonalne przygotowanie i fantastyczną atmosferę. Do Inowrocławia nie miałam daleko, więc tym chętniej się zdecydowałam na udział w spotkaniu. Zjazd miał miejsce już przeszło półtora tygodnia temu, a we mnie pozytywne emocje nadal trwają. Chciałam wcześniej podzielić się z Wami moimi wrażeniami, ale choróbska dzieci skutecznie odebrały mi siły.
Wracając do spotkania - powiedzieć "było super" to zdecydowanie za mało! Piękne miejsce (Jawa i Sen Cafe), fantastyczne dziewczyny, czas bez dzieci i obowiązków, ot taka sobota dla mamy!

środa, 22 października 2014

Witamy na świecie Mayę!

Nie  to nie nasze dziecko, ale strasznie się z niego cieszymy! Wczoraj zostałam ciocią! :-)
Serdecznie witamy na świecie moją bratanicę małą Mayę. Wczoraj nie dała rodzicom pospać i o 8.03 czasu Walijskiego rozpoczęła życie po drugiej stronie brzuszka mamusi. Serdecznie gratulujemy Oli i Januszowi życząc wiele radości na ten nowy czas, a przede wszystkim przespanych nocy. :)
A za niecałe 4 miesiące osobiście Was wyściskamy!
P.S. Można powiedzieć, że wreszcie zobaczyłam swój prezent urodzinowy, bo tego właśnie dnia pojawiły się długo oczekiwane dwie kreseczki na teście ciążowym. :-)

wtorek, 14 października 2014

Blogowe WOW vol.2 i znowu "wow!". :)

Dopiero, co byłam na pierwszym spotkaniu Blogowe WOW, a już drugie za mną, a dziewczyny zbierają już zapisy na trzecie! Nie da się ukryć, że siła sióstr działa. :) 
Paulina i Martyna 
wysoko postawiły sobie poprzeczkę, zadbały o wszystko, nawet o pogodę (na pierwszym była okropna burza)! ;) Organizacja pierwsza klasa i wielki ukłon w Waszą stronę dziewczyny. Spotkanie było bardzo miłe i nawet nie wiem kiedy minęły mi cztery godziny, które spędziłam w Park Hotelu.
Miłe towarzystwo, pyszne jedzenie, prelekcje, a dodatkowo możliwość wsparcia dwójki maluchów - Basi i Franka
Pierwsza wystąpiła Weronika, która opowiedziała o swojej recepcie na pogodzenie pracy, bloga i funkcji bycia mamą. Wiem, że występ się podobał i dziewczyny chciały jeszcze więcej. Nie wszystko słyszałam, bo akurat bawiłam się z dziećmi, ale to był super czas. 

Mam nadzieję, że dzieci tez zadowolone, mojej własnej, osobistej córce zdecydowanie się podobało. :)
O swojej współpracy z blogerami i ciekawostkach książkowych opowiedział pani Agata z wydawnictwa "Nasza Księgarnia".  Dowiedziałam się też, że wydawnictwo ma swój dział promocji, gdzie można np. kupić książki z lekkimi defektami, za to w zdecydowanie niższej cenie (warto zajrzeć TU). Było bardzo miło, żałuje tylko, że nie starczyło czasu aby dłużej i ze wszystkim porozmawiać. Dziękuję także sponsorom, którzy przekazali nam miłe upominki, aby jeszcze uatrakcyjnić spotkanie. 

Sponsorzy

PS.  Tak się prezentują uczestniczki i mali uczestnicy spotkania :) Za zdjęcia dziękuję Patrycji, która już po raz kolejny została fotografem spotkania. 

Uczestnicy Blogowe WOW vol. 2



Mam nadzieję, że do zobaczenia przy okazji kolejnego spotkania. :-)

wtorek, 7 października 2014

"Mitte - Chleb i kawa", czy jak kto woli "Eksperci i kawa" w Bydgoszczy

Jakiś czas temu mieliśmy okazję uczestniczyć w dniu otwartym w kawiarni Mitte - Eksperci i kawa.  Jest to mały lokal przy wejściu do Focus Mall w Bydgoszczy od strony ulicy Jagiellońskiej, czyli blisko dworca autobusowego PKS i niedaleko przystanku PolskiBus.com (taka mała informacja dla podróżnych :-)).
Kawa pyszna, a kanapki jeszcze lepsze i to w wersji "na miejscu" jak i "na wynos"! Przyznam się, że rzadko zaglądam do kawiarń, bo po pierwsze z naszego końca miasta to zawsze wszędzie daleko, a po drugie z dzieciakami przy boku, kawa zawsze jest wyzwaniem. :-)
Ten dzień spędziliśmy razem w kawiarni: rodzice przy pysznej kawie latte (ja z kanapką z fetą i wieloma dodatkami w niej, a mąż z czekoladową muffinką).
Dzieciaki przy mleku z syropem karmelowym i ciasteczkach "mikołajowych".
Było pysznie! I choć kanapki kojarzą mi się raczej z domowym posiłkiem albo drugim śniadaniem do pracy czy szkoły, czasem warto wpaść na taką urozmaicona kanapkę! Dziś wybieram się do centrum miasta i o ile tylko czas pozwoli odwiedzę to miejsce, aby spróbować kolejnych pyszności. W kawiarni można skorzystać z Wi-Fi, podłączenia do prądu, a także skorzystać z rad ekspertów Apple, bo tu również działa serwis tego sprzętu. Serdecznie Wam polecam i zapraszam na wspaniałe, świeże jedzenie w przyzwoitej cenie.

Dziękujemy za zaproszenie, było nam bardzo miło! :-)

wtorek, 30 września 2014

Jogurt z niespodzianką, pomysł na "nabiałowego niejadka"

Niedawno odkryłam alternatywę dla jajek z niespodzianką, a mianowicie jogurt z niespodzianką.
Będąc z dzieciakami w sklepie Biedronka, tak ładnie się do mnie "uśmiechał" ze sklepowej chłodziarki, że postanowiłam dwa z nich zabrać do domu. Akurat były w promocji po 1,99zł (cena standardowa 2,49 zł), więc stwierdziłam, że złotówkę w zabawkę zainwestuję, bo i tak jogurty miałam kupić. :-)
Kupiliśmy wcześniej "bajkowe" jogurty z innej serii ("Pszczółka Maja" i "Smerfy"), ale jakoś nie bardzo podobała mi się ich zawartość. Tamte figurki były drobne i delikatne, a Smerfy, jak to określiły moje dzieci wyglądały "dziwnie".
Seria z pieskami jest fantastyczna!. Ładne figurki,które wyglądają jak miniatury psów rasowych.
Tak nam się spodobały, że kupiliśmy jeszcze na zapas. Brakuje nam do całej kolekcji dwóch piesków - dalmatyńczyka i bernardyna, ale że część figurek nam już się powtórzyła, zostaniemy przy takiej ilości psów. Poczekamy teraz na inne serie i zobaczymy, co będą kryły w środku (niedawno były konie i piraci, ale nie wiem jak wyglądały figurki). Te jogurty to fajna sprawa, zwłaszcza, jeśli dziecko nie przepada za nabiałem, można zastosować delikatne przekupstwo- zjesz jogurt czeka niespodzianka. :-) Wiem, że niektórzy tak robią, ja na szczęście nie mam problemu, z jedzeniem moich dzieci. :-) Polecamy i czekamy na kolejne serie.

P.S. Składniki jogurtu:
mleko, cukier, truskawki 4,6%, mleko w proszku odtłuszczone, białka mleka, syrop glukozowo-fruktozowy, skrobia modyfikowana, substancja zagęszczająca- pektyna, koncentrat soku z buraka czerwonego, żywe kultury bakterii jogurtowych, regulator kwasowości- kwas cytrynowy, aromaty.
producent: DAIRY 4 FUN s.r.o., Czechy.
W porcji jogurtu 75g- 333kJ/79 kJ

sobota, 20 września 2014

Dumel: "Rozkręcany dinozaur" i... nie macie dziecka ;-)

Niedawno firma Dumel szukała osób skłonnych przetestować ich zabawki. Wysłaliśmy zgłoszenie i udało nam się podjąć współpracę z firmą. Kilka dni temu kurier przyniósł tajemniczy karton,
w którym czekała niespodzianka dla Pawełka (3) - rozkręcany dinozaur. Radość "małego" ogromna!!!
Gdy jakiś czas temu na fanpejdżu Dumela była mowa o nowej zabawce: rozkręcanym piesku i kocie -  miałam mieszane uczucia, czy chcę, aby moje dziecko rozkładało zwierzaka na czynniki pierwsze. Potem pojawiła się informacja, że w ofercie są jeszcze dinozaury. Ta opcja bardziej mnie przekonała. :-)
Nasz dinozaur okazał się rewelacyjną zabawką! Po tygodniu zabawy stwierdzam, że każda z rozkręcanych zabawek byłaby świetna. Pawełka (Dorotkę (6) również) zabawka pochłonęła całkowicie.
Skręcanie, rozkręcanie i na nowo tworzenie... Hitem jest elektryczna wkrętarko- wykręcarka, działa non stop! :-) Szczerze, nie pamiętam już kiedy Paweł na tak długo się czymś zainteresował, nie licząc ukochanych autek. :-)

W mojej opinie i moich małych testerów zabawka jest świetna!

Zalety zabawki:

  • jest kreatywna,
  • rozwija twórcze myślenie,
  • rozwija koncentracje, 
  • uczy samodzielności i wytrwałości
  • rozwija sprawność manualną
  • porządne wykonanie- zabawka jest zdecydowanie "dziecioodporna", pomimo kilku upadków jest nawet nie draśnięta
  • dołączone do zestawu baterie, zabawka jest gotowa od razu do użycia
  • nauka przez zabawę
Wady:
  • przydałoby się jakieś opakowanie np. skrzynka majsterkowicza, która po skończonej zabawie byłaby w stanie pomieścić narzędzia i zapasowe śrubki, które łatwo się gubią.
Za możliwość testowania dziękujemy firmie Dumel, a Was zapraszam na fanpejdż firmy. 

sobota, 23 sierpnia 2014

Bydgoszcz: Kanałowe zagadki - super wyprawa dla całej rodziny!

Jeden z dni urlopowych mojego męża postanowiliśmy przeznaczyć na odkrycie ciekawostek Starego Kanału Bydgoskiego. W tym roku mija już 240 od kiedy powstał i z tej okazji Bydgoskie Centrum Informacji (BCI) przygotowało ciekawą propozycję na spędzenie wolnego czasu z rodziną. "Kanałowe zagadki", bo o nich mowa - to 6 kilometrowa trasa podczas, której rozwiązuje się ciekawe zadania, poznaje ciekawostki i fakty dotyczące budowli hydrotechnicznej, choć nie tylko. Prawidłowe rozwiązanie zagadek, pozwala zdobyć potrzebne litery - do hasła, jak i cyfry - stanowiące szyfr do skrzyni skarbów. Spacer zajmuje około 2 godzin, choć w naszym przypadku zajął przeszło 3.
Spacer zaczęliśmy o 13.13 na Starym Rynku, a wszystko po to, aby dzieciom pokazać Pana Twardowskiego, który pojawia się dwa razy dziennie z okna kamienicy numer 15 (o 13:13 i 21:13).
Według legendy w 1560 roku Pan Twardowski, przybył do Bydgoszczy na kogucie i wraz ze swoimi towarzyszami: Maćkiem i Węgliszkiem zamieszkał właśnie w gospodzie przy Starym Rynku. Mistrz Twardowski, znał ponoć sztuki magiczne, dlatego też wielu szlachciców i mieszczan przychodziło do niego po radę czy też pomoc, za która oczywiście trzeba było słono zapłacić. Jednym z wyczynów przybysza było m.in. odmłodzenie starego burmistrza, tak że młoda żona, ani nikt ze służby nie poznał i trochę trwało zanim do siebie przekonał bliskich... W roku 2006 nastąpiło odsłonięcie rzeźby Pana Twardowskiego, który stał się jedną z atrakcji turystycznych miasta. Twardowski nie był jednak celem naszej wyprawy. :-) Wyruszyliśmy spod Bydgoskiego Centrum Informacji, przy ul. Batorego 2, gdzie pobraliśmy mapę przygody (wersja elektroniczna TU).
Wyprawa zaczęła się od Wyspy Młyńskiej, gdzie czekała na nas pierwsza zagadka związana z pewnym południkiem. Potem kolejne zadania, które poprowadziły nas brzegiem rzeki,
piękną ulicą "pewnej królowej", aleją starych drzew,
aż do plantów nad Starym Kanałem Bydgoskim
Po rozwiązaniu wszystkich zadań, wróciliśmy Bydgoską Wenecją do BCI, aby sprawdzić czy mamy poprawny szyfr do otwarcia skrzyni. 
Wspaniały spacer! Do wielu miejsc tak naprawdę dotarliśmy pierwszy raz, na wiele rzeczy nigdy wcześniej nie zwróciliśmy uwagi, a dzięki zabawie odkryliśmy kilka nowych, ciekawych miejsc w Bydgoszczy. Dla Dorotki i Pawełka była to wspaniałą wyprawa, bo dowiedzieli się czegoś nowego, z zapałem szukali odpowiedzi na pytania, a już najwięcej emocji wywołało otwarcie skrzyni skarbów, w której czekały na nich nagrody.
Świetna sprawa i pomysł na spędzenie rodzinnie czasu. Już niedługo planujemy kolejną wyprawę po Bydgoszczy odkrywając kolejne tajemnice z  "Szyfr Pana Twardowskiego" oraz "Strzała Łuczniczki". Serdecznie zachęcamy do takiej aktywności, zdecydowanie warto- nauka przez zabawę. :-) 

sobota, 16 sierpnia 2014

Rossmann: Tornister dla pierwszaka już z nami!

Trudno mi w to uwierzyć, ale moja "malutka" Dorotka (6) już od września rozpoczyna naukę w pierwszej klasie. Gdyby nie reforma oświatowa, jeszcze rok bawiłaby się w przedszkolu, a tak - jako sześciolatka zasili szkolne ławki. Pamiętam jak kompletowałam z rodzicami swoją szkolną wyprawkę i ile radości mi to dawało. Nie było takiego wyboru jak teraz, zeszyty nie miały kolorowych okładek; kolorowy papier nie był, aż tak kolorowy; ale zakupy były cudowne! W tym roku towarzyszyliśmy Dorotce w jej zakupach. Zdecydowaliśmy się na zakupy w sieci Rossmann, gdzie teraz tornister szkolny wraz z całym wyposażeniem kosztuje 159 zł. Do wyboru są cztery wzory- dwa dziewczęce i dwa chłopięce. Nasza pierwszoklasistka zdecydowała się na wzór z żyrafą.
Plecak jest naprawdę porządnie wykonany (firma St. Majewski), z ciekawym wzorem (firma Endo) i waży niecały kilogram. Kolorowy, przyciągający wzrok, a do tego posiadający wiele elementów odblaskowych. Plusem są także profilowane, usztywniane plecy tornistra oraz duża regulacja ramiączek i wygodna gumowana rączka do przenoszenia.
Plecak posiada wiele kieszonek, a także miejsce na podpisanie plecaka.
W ulotce czytałam, że jest nieprzemakalny, ale tego nie sprawdziliśmy i wierzymy producentowi na słowo. :-) Jak wspomniałam na początku plecak wyposażony jest w wyprawkę szkolną, na którą składają się:
  • pudełko na śniadanie,
  • bidon,
  • worek na buty,
  • piórnik,
  • blok rysunkowy biały,
  • zeszyt w kolorowe linie (5 szt.), 
  • zeszyt w kratkę (5 szt.), 
  • teczka tekturowa A4 z gumką,
  • zestaw ołówków B z temperówką,
  • klej w sztyfcie,
  • papier kolorowy A5, 
  • plastelina - 12 kolorów,
  • farby plakatowe - 6 kolorów,
  • kredki trójkątne ołówkowe - 12 kolorów,
  • kredki świecowe - 12 kolorów,
  • nożyczki,
  • zabawka niespodzianka.
Dodatkowo każdy tornister zawiera wyprawkę higieniczną, na którą składają się:
  • szczoteczka do zębów dla dzieci,
  • Pasta do zębów dla dzieci, 
  • mydło w kostce,
  • chusteczki higieniczne,
  • papier toaletowy nawilżany, 
  • materiałowy woreczek do przechowywania.
Myślę, że komplet zdecydowanie wart jest swojej ceny  i mam nadzieję, że na koniec roku szkolnego będę nadal zadowolona z tego zakupu.

piątek, 15 sierpnia 2014

Domowe spiralki ziemniaczane na patyku. Tyle radości z nożyka za 5 zł. :-)

Jadąc z dziećmi do Gdańska nie myślałam, że wrócę z "taaakim urządzeniem" do domu. Od dłuższego czasu szukałam "sprytnego nożyka" do ziemniaków, ale bezskutecznie.
Dwa lata temu kiedy spróbowałam "ziemniaków na patyku" nad morzem, chciałam odtworzyć je w domu. Niestety brakowało mi odpowiedniej wykrawaczki. Jakiś czas temu widziałam, że Malwina kupiła ją i już wiedziałam, że jest do zdobycia. :-) Znalazłam go na Jarmarku św. Dominika w Gdańsku -  wydając raptem 5 zł!
Trochę żałuję, że nie kupiłam jeszcze drugiego modelu do wykrawania ze środka, ale może jeszcze kiedyś trafię. Takie proste urządzenie, a daje tyle radości - wystarczy kręcić, żeby powstała sprężynka.
My nakładaliśmy nasze zawijaski na patyk szaszłykowy i smażyliśmy je w gorącym oleju. Gdy ziemniak przypominał "frytkowy kolor", wyciągnęliśmy na kuchenny ręczniczek, aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Po tym zabiegu zostały jeszcze posypane solą i ziołami. Wyszło pysznie! Dzieciaki były zachwycone, że mają "frytki na patyku".
Jeśli gdzieś traficie ten nożyk warto zainwestować. Spiralki można robić również z innych warzyw i nie koniecznie trzeba smażyć. :-)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Poznańskie Nowe Zoo

Witamy! Dawno nas nie było, bo cudowne odpoczywaliśmy, w miejscu "bez sieci". :-)
Wypoczęliśmy, kilka ciekawych miejsc odwiedziliśmy, dzieciaki wyszalały się w lesie i wychlapały w jeziorze. Jeszcze trochę atrakcji dla maluchów przewidujemy na końcówkę wakacji i myślę, że wszyscy będą zadowoleni. Dwa tygodnie temu odwiedziliśmy poznańskie Nowe Zoo.
Od kiedy moja kuzynka przeprowadziła się do Poznania (prawie dwa lata temu) - dzieciaki miały obiecaną wycieczkę i w końcu się udało!
Poznańskie Nowe Zoo jest ogromne i dobrze, że kursuje po nim bezpłatna ciuchcia, bo do wielu zwierzaków jest naprawdę daleko. Pierwszy przystanek do jakiego ciuchcia dojechaliśmy to słoniarnia, oddalona prawie 1,5 km od wejścia.
Muszę przyznać, że słonie mają przepiękny teren - duży, nowoczesny, atrakcyjny - było to drugie ulubione miejsce dzieciaków zaraz po motylarni.
Motyle taki zachwyt w dzieciakach wywołały, że dwa razy siedzieliśmy w "tropikach", ale trudno się dziwić. :-) Osobiście też mogłam pierwszy raz tak obcować z tymi kolorowymi stworzeniami- coś pięknego, zaczarowany świat po prostu!
Flamingi, żyrafy, tygrysy, świnie wisajskie i "nasze" bociany wywołały największy entuzjazm.
Paweł (3) był trochę zawiedziony wycieczką, bo chciał zobaczyć lwa i krokodyla, których niestety w zoo nie było. Moje odczucia po wycieczce do poznańskiego zoo, to wielki teren, choć z małą ilością zwierząt. Plusem zdecydowanie jest bilet rodzinny, które w tygodniu kosztuje 35 zł i może wejść na niego czwórka dzieci i dwoje dorosłych ( w weekend kosztuje 50 zł). Fajnym rozwiązaniem, jak ktoś mieszka w pobliżu są też bilety roczne działające od poniedziałku do piątku w cenie 50 zł (dla jednej osoby) lub 70 zł (do trzech osób).
W Zoo mieliśmy jeszcze jedną atrakcję - szukaliśmy nowych ławek wykonanych według projektu laureatów konkursu "kobieta kreatywna". Dzieciakom najbardziej do gustu przypadła ławka z flamingami i lisek, choć nie wszystkie widzieliśmy. Jeśli lubicie dużo spacerować i przy okazji oglądać życie zwierząt, poznańskie Nowe Zoo jest idealnym miejscem dla Was.
 

Obejrzało nas

Tymczasem w Bydgoszczy...